Blade Runner 2049…

blade3…czyli czy replikanci marzą o drewnianych konikach.

Denis Villeneuve stworzył arcydzieło będące godnym następcą Blade Runnera z lat osiemdziesiątych. Aktorzy, zdjęcia, klimat, muzyka, wszystko pasuje niczym idealnie dopasowane puzzle. Genialne splecenie elementów, z którego wyłania się obrazek będący dystopijnym koszmarem, światem, w którym najgorsze przepowiednie futurologów tworzą prawdziwie potworny obraz. Kompletna, całkowita dehumanizacja, miejsce, w którym najwięcej uczuć wykazuje holograficzna AI będąca spełnieniem mokrych snów nastolatka.

Majstersztyk noir cyberpunk, ale o dziwo technologia nie gra pierwszych skrzypiec, jest jedynie dyskretnym tłem. W pamięci zostaje obraz świata, który rezonuje na poziomie psychicznym wywołując depresje. Ludzie bez emocji, wypełniających pustkę alkoholem i konstruktami oferującymi już nie tylko seks, ale i miłość. Uwielbiam filmy, gdzie ostrość przekazu nie zostaje stępiona na ołtarzu politycznej poprawności i Blade Runner właśnie taki jest.

Świat w którym CEO megacorpa gra rolę boga, a jedyne czego jeszcze nie potrafi, to zapanować nad nieograniczoną kreacją istot z przyczyn wyłącznie technicznych, bo elementy etyki lub prawa zarezerwowane dla zwykłych śmiertelników już go nie dotyczą. Na drugim biegunie dzieci „przydatne komuś”, bo świetnie rozkładają na części śmieci elektroniczne, czy prostytutka już nawet nie oferująca usługi, ale będąca dodatkiem do holograficznego konstruktu. Cienkie pęknięcie pomiędzy człowiekiem, replikantem i AI praktycznie nie istnieje, w stosunku do przepaści między tym co ma wszystko i tymi co nie mają nic. Całkowita i totalna dehumanizacja, pustka i wyobcowanie bijąca po oczach z każdej sceny, wsparta przez praktycznie zerową wartość życia.

Pomimo jego znikomej wartości najważniejszy jest człowiek lub raczej pytanie co go definiuje: wspomnienia, uczucia, umysł czy racjonalność? Co jest prawdą a co wszczepionymi fałszywymi obrazami z przeszłości, a przecież to „ludzkie wspomnienia dają bardziej ludzkie zachowania” jak mówi jedna z bohaterek. Na czym polega człowieczeństwo skoro nasz algorytm zamiast z zer i jedynek składa się 4 liter: A, C, G i T (4 nukleotydów kodujących DNA). Transhumanizm jest tuż za rogiem, biohakerzy już dziś wszczepiają sobie elektroniczne elementy, może za parę lat człowiek będzie kombinacją 4 liter i 2 cyfr? I czy nadal będzie to człowiek? U Villeneuve motto Tyrell Corporation „more human than human” sprawdza się w 100%, nie dlatego, że replikanci i AI stałi się bardzo ludzcy, ale dlatego, że w tym świecie poprzeczka humanizmu została sprowadzona do wyjątkowo niskiego poziomu.

Największa wartość Blade Runnera to jednak nie epickie panoramy LA w 2049 roku, nie minimalistyczne sceny ze spinnerem w tle, nawet nie genialni aktorzy i nieprzewidywalna fabuła, ale stan w którym wychodzisz z kina i zastanawiasz się co definiuje ciebie jako człowieka i dlaczego świat idzie w kierunku takim, jaki chwile wcześniej widziałeś na srebrnym ekranie. Do 2019, czyli akcji pierwszego Blade Runnera zostało jeszcze 2 lata i LA nadal nie przypomina ciemnej i deszczowej metropolii z obrazu z roku 1982. Ale czy do 2049 ludzie zdążą wytworzyć hałdy śmieci przykrywające krajobraz, czy zatrują świat wystarczająco mocno, że za cenę kawałka drewna będzie można polecieć w kosmos? Czy tak mamy wszyscy skończyć? Oby nie, choć pewnie dla niektórych rola CEO, choćby nadal tylko aspirującego do boskości, może być bardzo kusząca.

2 thoughts on “Blade Runner 2049…

  1. Seriously Mike October 6, 2017 / 4:56 pm

    Czyli wreszcie powstał film, który można nazwać kultowym?

    Like

  2. piachoo October 6, 2017 / 11:51 pm

    Tak samo jak pierwsza część.

    Like

Leave a comment